czwartek, 5 maja 2011

Życie z Dukanem.

Jakiś czas mnie tutaj nie było, co nie znaczy że odpuściłam moim kilogramom. Nic z tego, postanowiłam schudnąć, Dukan jest do tego najlepszy, a że po drodze czasem człek się delikatnie potknie to nie znaczy, że jedno potknięcie ma zniweczyć moje założenia. Potknięcia trzeba sobie wkalkulować w proces walki z kilogramami bo w ideały już dawno przestałam wierzyć, tak samo w księcia z bajki.
Życie dziś, a raczej moja waga oznajmiła mi że ważę 79,6 kg!!! Co oznacza że pierwszą dychę mam za sobą. A skoro dycha za mną, ja czuję się wyśmienicie, zaczynam wbijać się w spodnie sprzed kilku lat, które wisiały w szafie przypominając mi o moich klęskach związanych z odchudzaniem, a dziś to ja zadaję im ból i wbijam się w nie z coraz mniejszym problemem.
Nie zamierzam wbić się w maturalną kieckę bo nie ta moda, nie ten styl i co tam gadać, dziś wcale mi się nie podoba. Ale wrócić do rozmiaru 40 byłoby nieźle i uroczo. Na razie rozmiar 44 stał się moim na jakiś czas ;)
Przetrwałam święta wielkanocne bez większych ustępstw. Wiosna daje pole do popisu bo sałata, rzodkiewki, ogórki, pomidory, papryczki to mój żywioł. Córka mówi, że wyglądam dużo lepiej i tak też się czuję.

Musi być dobrze....

Twój Strażnik wagi